Negrin

napisał o Artysta

Jestem piekielnie tolerancyjnym widzem, więc bardzo rzadko zdarzają się filmy, które - choć może nie są szczególnie złe - wkurzają mnie jak sto pięćdziesiąt. Na całe życie zapamiętam złość na sali kinowej i ciągłe zerkanie na zegarek na "Placu Zbawiciela". Teraz dojdzie złość i ciągłe zerkanie na zegarek na "Artyście". Im dłużej trwał, tym bardziej byłem przekonany, że dostanie ode mnie 5/10. Ostateczna ocena to jednak wynik mojego dobrego serca - no i tego, że doceniam samą ideę "listu miłosnego" dla złotej ery kina. No i techniczną stylizację, która jest (prawie) bez zarzutu.

Ale poza tym? Nie wiem, czy to z całym światem jest coś nie tak, czy ze mną, ale słowa Agnieszki Holland o "idiotycznej wydmuszce" wydają mi się bardzo trafne. "Artystę" wyróżniłbym nagrodą specjalną za ciekawostkę roku. Ale obsypywać laurami za najlepszy film? To nudne, banalne, do bólu poprawne patrzydło? Tylko dlatego, że zrobiono je w formie kina niemego - i w ogóle nie wykorzystano potencjału?

Dobrze gada, dać mu wódki.