Negrin

napisał o Płynące wieżowce

Wchodziłem na seans z założeniem, że ma mi się nie podobać - więc nie wiem, czy to właśnie dlatego mi się podobało, czy tak po prostu. Film ma mnóstwo wad charakterystycznych dla młodocianego reżysera (więc oby mu się z czasem poprawiło), ale hejt, jaki zdaje się go otaczać od samego początku, jest dla mnie niezrozumiały. Wasilewski oczywiście nie ustrzegł się pewnej bombastyczności i niezręczności, ale banał? Nie czuję. Owszem, z perspektywy "kina całego świata" to pewnie wyważanie otwartych drzwi, ale jednak fakt jest faktem, że powstał tutaj i ma to jakieś znaczenie.

Największy problem z takim filmem mam taki, że miłość obu chłopaków bardziej "wynika z założeń scenariusza" niż widać ją na ekranie, ale to problem wielu filmów o miłości. Wtedy pozostaje po prostu przyjąć to założenie i odpowiednio obniżyć ocenę końcową. Swoją drogą twórcy po filmie potwierdzili moje odczucie, że to nie jest "film gejowski", a film o miłości z ważnym elementem gejowskim. To wbrew pozorom różnica.